niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 27

Hej ;)
Na początku chciałam wszystkich uprzedzić, iż w tym poście każdy brak przecinków (w tych bardzo oczywistych miejscach, bo z innymi mam problem xd) i powtórzenia to celowy zabieg. Tak mnie dzisiaj wzięło ;D
I zapraszam na bloga Nessi: http://percabeth-story.blog.pl/

Oczami Nicole

I co mam teraz zrobić co mam zrobić co mam zrobić. Jeszcze nigdy nic nie ukradłam. Wcześniej nawet nie pomyślałam o kradzieży.
Siedziałam na fotelu, trzymając kolana pod brodą i kiwając się.
W przód
W tył
W przód
W tył
Zawartość małego woreczka w mojej kieszeni niebezpiecznie drżała. To wcale nie pomagało mi się uspokoić. Chociaż po zastanowieniu, nie był najgorszy fakt kradzieży, lecz sytuacja w jakiej zostanę postawiona. Całkiem możliwe, że już zostałam.
Po policzku spłynęła mi słona łza.
Weź się opanuj. Teraz wystarczy, że dasz mi to świecące cudo...
- Cicho tam! - wrzasnęłam. Bałam się. Bardzo. Nie chciałam dać sobą pomiatać...
Radzę ci się opamiętać dziewczyno!
- Przepraszam... przepraszam - wyszeptałam.
Przepraszam
Przepraszam
Percy, tak bardzo przepraszam.

Oczami Percy'ego

- Ej, wstawaj!
- Jaaa? - zapytałem półszeptem, wciąż nie podnosząc głowy z wyjątkowo miękkiej poduszki.
- Nie ja, Glonomóżdżku - sarkazm to nie jest coś pożądanego z rana.
    Nie dając za wygraną Annabeth usiadła mi na plecach.
- Wiesz, że jesteś ciężka? - Nie czekając, aż w odpowiedzi stanie mi się krzywda, obróciłem się zrzucając Ann z łóżka. Wiem, wiem. Romantycznie. Ja również sturlałem się, z hukiem, na podłogę.
- Całkiem tu fajnie - śmiała się moja dziewczyna, całując mnie w policzek policzek czoło nos usta.

*

- To jak? Wychodzimy razem, czy osobno? - Zapytałem gotowy do wyjścia na śniadanie.
- Razem. Zdecydowanie razem.
- Dalej czujesz, że możesz zrobić wszystko? - dałem jej kuksańca.
- Z tobą, zawsze.
  Złapałem za klamkę, żeby otworzyć drzwi i właśnie w tym momencie przypomniał mi się mój miecz. A raczej jego wczorajszy brak. Dotknąłem kieszeni, by sprawdzić, czy już jest.
Nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma
- Nie ma - krzyknąłem.
- Co? - Ann nie za bardzo wiedziała, o co mi chodzi.
- Orkan. Zniknął.
- Przestań. To nie jest możliwe. Pamiętasz? Zawsze wraca - próbowała mnie pocieszyć, ale ja czułem, że coś jest nie tak.
- Muszę porozmawiać z ojcem. I to zaraz.

***
A taki o rozdzialik dzisiaj xd
Krótki i eksperymentalny :D Sprawdzam ostatnio różne style i dochodzę do wniosku, że ten mój mój jest najlepszy. Taaa skromność *.*
I nie bijcie, że krótki ;D
Proszę ^^
Buziaczki ;*
Meggi