wtorek, 5 maja 2015

Powstał już nowy blog :D

Jak na mnie to szybko się za to zabrałam xd
A więc stworzyłam drugiego bloga: Misja Cieni
Chętnych zapraszam serdecznie do czytania, prolog będzie jutro :D
Dumna jestem z siebie xd
xoxo ;*
Meggi

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 35 - Początek końca

Serdecznie proszę o zapoznanie się z notką pod rozdziałem ^-^ 

Oczami Annabeth

- Powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie swoją propozycją - odezwał się John, gdy już usiedliśmy w namiocie. 
- Czyli jednak mówisz coś szczerze - nie mogłam się powstrzymać od złośliwego komentarza. Zmierzył mnie wzrokiem. To takie w jego stylu.
- Mów, co masz mi do powiedzenia. Naprawdę nie mam całego dnia na tę wojnę.
      
        Wtuliłam się bardziej w czerwoną poduszkę wypełnioną drobnymi kulkami, jakby to była moja ostatnia deska ratunku. Jakbym nie miała w tej chwili nic oprócz tego taniego prowizorycznego krzesła. Czułam, że potrzebuje świeżego powietrza... w ilościach hurtowych. Wzięłam głęboki wdech i chyba zapomniałam zrobić wydech.

- A więc... od razu poczułam, że nie jesteś normalny. To, że mnie zrozumiałeś tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu - liczyłam, że nie będzie się wypierał. Byłoby dużo łatwiej. 
- Nie jestem normalny? Nie do końca wiem czy nie powinienem się obrazić. - Uśmiechnął się złowieszczo. 
- Wiesz, o co mi chodzi. I to by miało sens. Tylko jednego ciągle nie rozumiem... dlaczego twierdzisz, że jesteś bratem Jack'a? - Zapytałam pewna swego. 
- Cóż... nasza królowa już od dawna spodziewała się wojny. Twierdziła, że nieodpowiednia osoba nie może dostać drogocennych kamieni. W swoich wizjach widziała Jack'a. Postanowiłem trochę namieszać w jego życiu. Nie sądziłem, że dasz radę opanować tę moc, wiec za wszelką cenę starałem się cię wyeliminować, a do tego potrzebny był mój "brat" Niestety ktoś się zakochał - westchnął.
   
      Uśmiechnęłam się lekko wdzięczna swojej intuicji. Już od jakiegoś czasu przeczuwałam, że John ma coś wspólnego z kamieniami. Aż tak wielkiego powiązania się nie spodziewałam. W końcu bycie strażnikiem i jednocześnie potomkiem kobiety, która stworzyła te magiczne cuda to duże powiązanie.

- To co z tym zrobimy? - nakreśliłam w powietrzu bliżej nieokreślony kształt.
- Pomogę wam wygrać tę wojnę - zauważyłam w jego oczach błysk. - Zostało mało czasu, aby Kronos też się włączył w zniszczenie świata. Potrzebujemy wsparcia.
- Masz kogoś konkretnego na myśli? - Jeśli myśleliśmy o tym samym - nie ma szans, że przegramy.
- Owszem. Tak się składa, że zdążyłaś kogoś przekonać do siebie - jeśli tak wygląda geniusz, który wpada na jakiś szaleńczy pomysł, to chyba spotkałam Einsteina.

      Gdy John zamknął oczy i wysilił swój mózg do pracy na najwyższych obrotach, ziemia się poruszyła. Samym myśleniem zdołał wywołać trzęsienie ziemi. Wie jak zaimponować kobiecie.


Oczami Percy'ego
     
     W duchu liczyłem, że tylko mi się wydaje. Że najadłem się jakiś grzybków i mam cholerne halucynacje. To byłaby najpiękniejsza niespodzianka na świecie.  
- Powiedz, że też to widzisz - popatrzyłem błagalnie, na podnoszącego się z trawy, Nico.
- Nawet ślepy by to zauważył - rzucił przecierając oczy ze zdumienia.

     Za bramą Obozu, dokładnie po jej lewej stronie, zaczęli wychodzić ludzie. W sumie gdyby wychodzili, nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale fakt, że wygrzebują się spod ziemi jest trochę przerażający. Część z nich miała na sobie białe zwiewne szaty, a druga część czarne przylegające peleryny. Były tam zarówno kobiety jak i mężczyźni. Aura zrobiła się ... ciężka do opisania. Stamtąd, gdzie stali ubrani na biało, czuć było dobro, radość, pełnię życia. Od tych w czarnych ubraniach wiało najprawdziwsze zło. Nie wyglądali, jakby mieli jakieś niecne plany, co do nas, ale i tak za żadne skarby nie wybrałbym się z nimi na pizzę.
Znowu zwróciłem się w kierunku Nico.
- Nie, to nie ja - Wiedział o czym myślałem. Wskazał palcem w stronę namiotu. Stała tam uśmiechnięta Annabeth z Johnem, który również był zadowolony. "On umie się uśmiechać?" - pomyślałem.

    Wtedy moją uwagę odwrócił niespodziewany dźwięk. Jak wtedy, gdy byłem mały, zakładałem sobie garnek na głowę i nieświadomy konsekwencji uderzałem w niego metalową łyżką. Ten dźwięk był łudząco podobny. 
Z drugiej strony bramy pojawiły się przeróżne mityczne stworzenia, których z całego serca nienawidzę. Czy to mnie przeraziło? Nie. Ataku paniki dostałem widząc Kronosa na ich czele.
- Percy! - usłyszałem przeraźliwy krzyk Annabeth. - Zaczęło się!

     Jestem gotowy, aby umrzeć.



***
Yeah, mam rozdział xd
Jako, że ta historia powoli dobiega końca, planuję założyć drugiego bloga. Nie w tematyce Percy'ego ani niczego powiązanego z książkami/filmami. Będzie to blog z moją historią, której próbkę dostaliście w poprzednim poście :D Tego bloga w żadnym wypadku nie zamierzam usunąć. Kocham go <3 Myślę jeszcze o jakiś 5 rozdziałach tutaj. 
Ale za to już zabieram się za tworzenie nowego bloga. Chcę skończyć tutaj mając już coś tam :D 
Zapraszam do komentowania ^-^
xoxo ;*