czwartek, 29 października 2015

Rozdział 37

Wiem, co mówiłam i nie będziesz mi tu kłamczyć, więc masz zacną dedykację Piotrze.
A do wszystkich innych kochanych czytelników - wyjątkowo i niespodziewanie rozdział pojawia się dzisiaj, jako maaaalutkaa rekompensata za to, co było, a raczej czego nie było ;D
I sorki Nessi za brak wykorzystania twojej wersji losów Nicole xd

Oczami Thalii

              Biegnąc w stronę dzikich bestii walczących w oddziałach samego Kronosa czułam lekki niepokój. Bo strachem nazwać tego nie mogłam. Miałam ochotę rozerwać ich na strzępy i wdeptać w ziemię ich bezwartościowe szczątki. Nico, który mimo drobnej postury, dotrzymywał mi kroku prawdopodobnie wyglądał teraz odważniej niż ja.  I to naprawdę nie dlatego, że się bałam. Wewnętrznie czułam, że wydarzy się coś okropnego. Coś tak strasznego, że zapłacze sam Pan Niebios. Wiedziałam, że powinnam biec dalej. Powinnam znaleźć się blisko tytana jak najszybciej – coś aż ciągnęło mnie w jego stronę.
             Przeznaczenie?
             Cięłam mieczem każdego, kto tylko śmiał pojawić się przed moim obliczem. Wymachiwałam Egidą na prawo i lewo, a o dziwo były to przemyślane uderzenia. Złość rozpierała mnie od środka. Czułam jak wewnętrzny ogień pali mi gardło. Minęły sekundy, gdy zatrzymałam się przy rydwanie Kronosa.
            Ale to jeszcze nie był szczyt mojego gniewu.
            Mój ogień zapłonął jeszcze bardziej w momencie, gdy zobaczyłam Nicole dobiegającą do tytana. Może inaczej. Wbiegającą na niego. Bez strategii, bez ładu i składu.
- Inteligentna dziewczyna – wymruczałam sarkastycznie pod nosem. – Nieee! Zdążyłam jedynie wykrzyknąć to jednosylabowe słowo, a córka Apolla (Pana ze Słoneczga xd) odbiła się od potężnego konara i upadła nieprzytomnie na zimną glebę. Przed tym feralnym zdarzeniem udało jej się ranić ojca bogów w prawy bok.
- Głupia heroska. Zachciało jej się być bohaterką – śmiech Kronosa poniósł się echem po atakowanym obozie. Spojrzał wprost na mnie. Dostrzegłam w jego oczach rozbawienie, a zaraz za nim najpodlejsze, najokropniejsze, najstraszniejsze, co w życiu ujrzałam. Śmierć niewinnych osób. Błyszczała w tych przesiąkniętych złem źrenicach przyszłość. Czułam to wyraźnie.
Jednak postanowiłam trzymać się jednego – mogę być kowalem własnego losu. Nie pozwolę, by ktoś z góry wiedział jak potoczy się moje życie. Już nigdy więcej.
- Zróbmy to razem – usłyszałam, zachrypnięty od wykrzykiwania ciętych ripost umierającym przeciwnikom, głos Nico. – Czuję wystarczająco dużo śmierci wokół. Wystarczy tego – dodał pewniej. Uniósł miecz wysoko w górę, rzucił mi ostatnie spojrzenie za nim ruszył po czym gnał na Kronosa. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaimponował mi. I to nie pierwszy raz. Momentalnie rzuciłam się za nim z głośnym „Gińńńń potworzeee”.

Oczami Nicole

Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Powoli podniosłam się z ziemi. Moje obolałe mięśnie głośno protestowały. Czułam jak ciało regeneruje się, zbiera siły do kolejnego ataku.
Tak bardzo chciałam odpokutować swoje wszystkie winy.
Kolejna łza.
Bez wahania stanęłam na nogi. Walka przeniosła się jakieś pięćset metrów ode mnie, a mimo to ciągle słyszałam odgłosy uderzających o siebie mieczy. Gdzieniegdzie pojawiały się białe oraz czarne zjawy, by zbierać żniwo w imieniu śmierci. Nie zastanawiając się zbyt długo chwyciłam w zimne, zdrętwiałe palce najlepszą broń świata – łuk. Zręcznym ruchem wyciągnęłam strzałę, naciągnęłam cięciwę i przy wydechu ciepłego powietrza puściłam. Wiedziałam, że trafię. Apollo był dzisiaj po mojej stronie, więc chciałam wykorzystać ten fakt jak najlepiej.
- Co to za… - jeden ze sługusów Kronosa spojrzał w moją stronę. Strzała ugodziła go w udo, lecz po chwili zamienił się w kupkę nic nie wartego pyłu. Mój kołczan zaczął świecić na złoty kolor. Kolor samego boga muzyki.
- Jeszcze zobaczycie, na co mnie stać – powiedziałam z dumną sama do siebie, czując ciepło w całym ciele. Pod wpływem adrenaliny krew płynęła z prędkością formuły 1.
Szłam pewnym krokiem w serce walki. Wzrok skupiłam na tytanie i walczących z nim herosom. Dzisiaj byłam równie dzielna jak oni.  Świst latających strzał dochodził do uszu przeciwników. I nie było temu końca.
- Och, co za niespodzianka – krzyknął w moją stronę Kronos łapiąc w tym samym czasie Nico za kark.
- Puść go. W tej chwili – wrzasnęłam. Wyszło to jednak mniej przekonująco niż myślałam.
Kronos kiwnął palcem, co pewnie miało oznaczać groźbę. Syn Hadesa szarpał się z mocarną ręką ojca bogów zarzucając ciałem to w prawo, to w lewo. Miecz wypadł mu z ręki tworząc ciemną plamę na zielonkawej trawie. Thalia resztką sił próbowała zadać cios tytanowi, lecz każdy jej atak był odpierany z nadzwyczajną łatwością. Błyskawice targały zachmurzone niebo strasząc każdego, kto znalazł się w ich zasięgu. W oczach córki Zeusa widniał podobny obraz.
- Nie będę powtarzać – tym razem ton mojego głosu zaskoczył wroga. Ścisnął krtań Nico jeszcze mocniej by po chwili rzucić jego bezwładnym ciałem o ziemię. To był kres mojej cierpliwości i zarazem apogeum gniewu. Chwyciłam odpowiednią strzałę, ponownie napięłam cięciwę i zaufałam bogom. Kronos w tej samej chwili rzucił sierpem w moją stronę. Głupi pozbywa się swojej broni – pomyślałam.
I właśnie w tej chwili dotarło do mnie, co za chwilę się wydarzy.
Grot wbił się prawą stronę klatki piersiowej tytana. Dla zwykłego śmiertelnika znaczyłoby to koniec życia. Bałam się, że w tym wypadku mogłam chybić. Drugą rzeczą, którą zrozumiałam jest przeraźliwy ból wywołany sierpem wbitym w sam środek mojej przepony.
- Tak, córko Apollina. To czyste złoto – uśmiechnął się szyderczo, wyciągając strzałę ze swojego ciała.
Łzy polały się po moich rozgrzanych policzkach. Sama nie wiem czy to były łzy szczęścia, a raczej ulgi, czy rozpaczy.

Ostatnia porcja powietrza wydostała się z moich płuc.

***
Niestety nie dorzucę tu radnomowego gifa z randomowym kotem. Pozdro Antoni xddd
Taki oto rozdział udało mi się napisać w pocie czoła (yhmmm xd). I nie umiem nic na kartkówkę z geografii. Poniekąd to smutne >.<
Z mojej strony to chyba tyle. (Taka duma z rozdziału ;__;)
Zapraszam do komentowania ;3
xoxo ;*
Meggi


środa, 28 października 2015

LBA ^^

Dawno tego nie robiłam :D
Zostałam nominowana do LBA przez Nessi (córkę Pana ze Słoneczga - bardzo mi się to podoba xd) oraz Vittorie di Angelo :>

Zaczynajmy.

Pytania Nessi:
1. Kim chciałaś być w dzieciństwie?
Weterynarzem. Zawsze <3 Dopóki nie zaczęła się chemia i fizyka [*]

2. Ulubione zaklęcie z HP?
Bombarda Maxima xdd

3. Umiesz grać na jakimś instrumencie?
Na flecie *.* Takie zdolne dziecko :D

4. Twoje hobby?
Siatkówka <3 Omnomnomnom xd

5. Ulubione parringi?
Julia+Warner, Nessi+Nico (xd), Percy+Annabeth, Ally+Carter, Aria+Ezra i w sumie to tyle przychodzi mi do głowy xd

6. Książka czy film?
Trudne. Zależy jaka książka i jaki film xd Czasem nie chce mi się czytać, więc wolę obejrzeć film, ale z drugiej strony to kocham książki ;>

7. Lubisz spędzać czas na dworze?
Średnio. W lecie to bardzo, ale przy takiej pogodzie nie lubię. Tak mam, że strasznie marznę xd

8. Twoje ulubione gry komputerowe?
Nie gram w gry komputerowe xd Ale kiedyś miałam Różową panterę i kochałam too <3

9. Ulubiony owoc?
Arbuz <3333

10. Masz zwierzę?
Nie jedno xd 4 psy i 7 kotów. Pozdro ;__;

11. Ulubione miejsce w twoim domu?
Mój piękny i cieplutki pokój <3

Pytania Vicky:
1. Ulubiona herbata?
Ważne, żeby była ciepła xd Ale taka z syropem malinowym, miodem i cytryną jest najnajnajlepsza na świecie *.*

2. Lubisz kawę?
To już nie jest w kategorii "lubię". Ja i kawa to raczej uzależnienie <3

3. Gdzie najczęściej piszesz rozdział?
W swoim pokoju, siedząc na podłodze i trzymając laptopa na łóżku (owszem, teraz też xd)

4. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
BRAAAK

5. Ulubiony zespół/wykonawca?
George Ezra <3 Omnomnomnomnom :DDD

6. Ulubiony sklep?
Primark <33

7. Ile masz książek w biblioteczce?
*liczy* 26, ale niedługo będzie więcej ;>

8. Ulubiony kolor?
Fioletowy >.<

9. Ulubiony gatunek książek?
Fantasy ;* i przygodowe :)

10. W jakich fandomach jesteś?
PotterHead, PLLfamily, Demigods, Sherlockians, Cumberbitches i Lermaniac <3 Hahahah xd nazbierało się tego ;___;

11. LUBISZ PLACKI? xD
A kto nie lubi??!! Kocham placki! <3
****
To by było na tyle. 
Pozwólcie, że na razie nikogo nie nominuję. 
Rozdział będzie w piątek <3 Słowo herosa xd
xoxo ;*
Meggi

sobota, 24 października 2015

Rozdział 36

Długo wyczekiwany, jak dla mnie zbyt długo :) Tyle radości, że wreszcie mogę dodać ten rozdział :D

Oczami Percy’ego

           Kronos. Ten koleś chyba nie ma nic do roboty, skoro nie znudziło go jeszcze atakowanie świata.
- Hej! – z rozmyślań o tym, co w czasie wolnym robi tytan, który wcześniej został poćwiartowany przez swoje kochające dzieci, wyrwał mnie donośny głos Annabeth. – Musimy działać, Percy, zróbmy coś – wołała rozpaczliwie.
- Spójrz na nas! – krzyknąłem. – Co my możemy zrobić? Chyba jedynie opóźniać to, co ma się wydarzyć – łzy same pchały mi się do oczu. To takie męskie, wiem.
- Plan dobry, uwierz, że z wykonaniem będzie gorzej – sarkastyczny głosik Johna dobiegł do mnie z zza pleców. - Nadchodzi wsparcie, dzieciaki. Będzie zabawa. – uśmiechnął się do Annabeth. Zalała mnie fala gniewu. Co on niby sobie wyobraża? Nie jestem dzieciakiem!
- Czy masz na myśli to wsparcie, które właśnie wygrzebało się z ziemi? – zapytałem z nadzieją, że może tylko sobie wyobraziłem tę całą scenę powstania, a tak naprawdę to tylko Nico robi sobie z nas żarty w bardzo kiepskim momencie. Spojrzałem na niego. Wyglądał na tak samo zaskoczonego jak ja, więc to nie mógł być on. Cholera.
            Nie zdążyłem otrzymać odpowiedzi. Istoty w białych szatach zbliżyły się do nas. Za nimi stanęli ci w czarnych pelerynach. Z jednej strony można było wyczuć szczęście, z drugiej śmierć.
- Tak. Ja też to czuję – powiedział Nico śmiertelnie poważnie stając z mojej prawej strony. Wziął do ręki miecz, czym zwrócił uwagę zebranych postaci. Zaczęli uważnie przyglądać się dzierżonemu w jego ręce ostrzu.
- Uważaj, nie są zwolennikami Hadesa – John położył rękę na ramieniu Nico. – Schowaj go, dopóki nie będziesz walczył. Rozprasza ich.
Nico westchnął, lecz posłusznie włożył miecz do pochwy. Odwróciłem się chcąc sprawdzić, czy Kronos sieje zniszczenie. Ujrzałem obozowiczów dzielnie walczących z jego armią i Jack’a stojącego u boku tytana z sierpem. Mój gniew był jeszcze potężniejszy niż dotychczas.
- Bierzmy się do roboty, nasi przyjaciele giną. Nie ma czasu. Nie możemy myśleć, musimy działać – mój stanowczy głos otrzeźwił pozostałych. Annabeth spojrzała na mnie z troską. Wyminęła Johna wysuwając się na pierwszy plan.

Oczami Annabeth

            Wyszłam do przodu, aby przemówić do przybyłych. Wiedziałam, że to ja muszę ich pokierować. Czułam tę wewnętrzną siłę, chęć do działania i potrzebę do działania. Wtedy przypomniały mi się słowa przepowiedni W grobowcu złożeni z miłosnym przyrzeczeniem. Bałam się. Bałam się, że wiem o kogo może chodzić. I za żadne skarby świata nie chciałam do tego dopuścić.
-Ukuze silwe, isitha kumele wahlulwa!* - krzyknęłam z całych sił. Poczułam przypływ energii.
- Ngesikhathi lady yethu** - odpowiedzieli chórem.

            Zaczęło się.

            Niezliczona liczba naszych sprzymierzeńców biegła w kierunku wroga. Nie potrzebowali żadnej broni. Ci w bieli pilnowali, aby niewinna osoba nie została zabita. Czarne kaptury niszczyły wszystko na swojej drodze.
- Ruszajmy – usłyszałam głos Percy’ego.
- Co? Chcesz walczyć? Przecież oni dadzą sobie radę – powiedziałam. Mój ukochany popatrzył na mnie z uśmiechem. Podszedł, aby złożyć na moich ustach pocałunek. Gdy skończył miałam nieodparte wrażenie, że mogła to być nasza ostatnia wspólna chwila.
Ruszył do walki. Nasi przyjaciele pobiegli za nim. Kątem oka zauważyłam Thalię dołączającą do Nico.
- Oboje wiemy, jak skończy się ta historia – John złapał mnie za rękę, sprawiając, żebym na niego spojrzała.
- Przestań, to nie może mieć takiego końca. Nie dopóki żyję – wyrwałam się z jego uścisku biegnąc w stronę domku numer sześć. - Nie pozwolę na to, nie, nie, nie, nie - krzyczałam już sama do siebie. Zatrzymałam się dopiero, gdy wpadłam na Nicole.
-Nicole, co ty..- nie dane mi było dokończyć, gdyż córka Apolla gnała przed siebie z łzami w oczach, na policzkach i na koszulce.
Biegła prosto na Kronosa.

***
*Do walki, wróg musi zostać pokonany
**Za naszą panią.

Hej :>  Jejku, jakie to wspaniałe wrócić do was <3 Informuję, że powracam już tak na dobre. W skrócie wracam do żywych. Mam tyle do nadrobienia na innych blogach, widziałam już kilka nominacji do LBA. Tyle do komentowania :) 
I chyba nie umiem pisać długich rozdziałów xd Smutne. 
Hahaha xd Ale się cieszę <3
xoxo :*
Meggi