piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 5 - przepowiednia, wizja i złamane serce

   Oczami Percy'ego

- Przepowiednia mówi o dziecku córki Ateny, które stanie do walki z Kronosem. Atena ma kilka córek, ale jesteśmy zgodni, że chodzi o Ann. Bo to ona jest "miłością wroga" - jak ujęła to Rachel. Dziecko będzie miało ojca herosa. Chejron nie wie dokładnie, czy dziecko będzie walczyć u boku Kronosa, czy też przeciwko niemu. Ale jest prawie pewny, że ojcem zostanie Jack - Thalia wyrzuciła to z siebie ze łzami w oczach. Ja aż się gotowałem od środka. Jak to moja Ann ma mieć dziecko? I to z Jack'iem? Zaraz, zaraz....
- On musiał wiedzieć o przepowiedni, prawda? Dlatego tak mu zależało na Annabeth, na tym, żeby się w nim zakochała. Nie pozwolę na to! Słyszysz?! Nie pozwolę!!! - zacząłem krzyczeć. To był dla mnie dość spory szok. Ale co jeśli to nie Jack zostanie ojcem dziecka? Tylko ktoś dobry? Wtedy będzie pewność, że pokona Kronosa walcząc przeciwko niemu. Tylko jest jeden problem. Ann kocha Jack'a. Pod wpływem trucizny, ale kocha. On na pewno to wykorzysta. Pewnie dla tego tak mnie nienawidzi, bo boi się, że pokrzyżuje mu plany.
  Thalia wpatrywała się we mnie jakby ciekawa, co teraz zrobię. Opanowałem już wybuchające krany, więc powoli się uspokajam.
- Percy, musimy udać się do Obozu. Porozmawiasz z Rachel, Chejronem i zobaczysz, czy dane jest ci ruszyć na misję - Przywódczyni mówiła spokojnie, ale stanowczo. Bardzo nie chciałem się z tym zgodzić, ale miała rację. Nie mogę być taki narwany.
- A więc ruszajmy.

  Oczami Annabeth

- Panie, budzi się! - jeszcze dobrze oczu nie otworzyłam, a juz słyszę jakieś głosy.
- Dzień dobry kochanie. Miło się spało? - Ach, ten słodki głos poznałam od razu.
- Jack! - rzuciłam się mu na szyję. Popatrzył mi w oczy, uśmiechnął sie, po czym namiętnie mnie pocałował. Oczywiście oddałam jego pocałunek. Och Bogowie, jak ja go kocham. - Bardzo się stęskniłam za tobą. A gdzie jestem?
- W Siedzibie Powstańców słonko. Witamy w naszych skromnych progach.
 Uśmiechnęłam się i wzrokiem pokazałam, żeby poddani wyszli. Chciałam pobyć trochę z Jack'iem. "Stój, Annabeth! Co ty robisz!? Opanuj się. Grrrr. Większość trucizny już działa, ale mój mózg kojarzy jeszcze fakty. Przecież ty kochasz Percy'ego. Annabeth ogarnij się!" - moja nie kochająca Jack'a część odezwała się  nieproszona. W ogóle to kim jest Percy?
  Pokazałam Jack'owi, żeby położył sie obok mnie na łóżku. Był lekko zdziwiony, ale radosny, że mu to zaproponowałam. "Annabeth, nie chcesz tego, posuwasz się za daleko! Posłuchaj mnie" - nie cierpie tej części mnie. Mogłaby się zamknąć. Pewnie, że tego chcę. Pragnę wszystkiego, co ma związek z Jack'iem. Miłość mojego życia położyła się obok, obejmując mnie w talii przysunął do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Piękna jesteś, wiesz? I do tego cała moja - szepnął mi do ucha. Aż się zarumieniłam.
- A ty jesteś najprzystojniejszym chłopakiem świata i kocham cię - także szepnęłam mu do ucha. Zaczął całować mnie po szyi, coraz niżej, niżej... A ja ręką gładziłam jego nagi tors.

   Oczami Percy'ego

I znowu tutaj. Obóz. Tęskniłem za tym. Za moim domkiem, za znajomymi, przyjaciółmi, Clarisse, po prostu za wszystkim. Właśnie przekraczaliśmy bramę. Poczułem się wspaniale, jak zawsze, gdy tu jestem. Idąc, nagle złapał mnie potworny ból głowy. Wiedziałem, co to znaczy. Kronos bawi się moim umysłem. Lubił to robić. Takie jego hobby, po za niszczeniem świata, oczywiście. Padłem na ziemię jak długi. Podejrzewam, że straciłem przytomność. Moim oczom ukazała się scena z Annabeth. Jak dobrze ją widzieć całą i zdrową! Tylko, że tego akurat nie chciałem widzieć... Ona całowała się na łóżku z tym typem. Byłem pewien, że dzieje się to w tej chwili, gdyż dalej miała na sobie swoją śliczną sukienkę. Podejrzewam, że ten stan rzeczy nie potrwa zbyt długo. Po mojej obolałej głowie głośnym echem odbijał się głos: "Gdy przepowiednia się wypełni, już mnie nie powstrzymasz. A ona pracuje teraz dla mnie. Nie pomożesz jej." Moje serce właśnie się rozpadło. Nie jestem pewien, czy Ann z własnej woli się z nim obmacuje, czy jest pod wpływem tej cholernej trucizny. Nie wiem, po prostu nie mam pojęcia! Może to zazdrość, może nienawiść... może ja ją za bardzo kocham? I ta przeklęta świadomość, że naprawdę mogę jej nie pomóc...
- Percy żyjesz? Hej stary otwórz oczy! - To głos Grovera! Ocknąłem się momentalnie, nawet nie zdążyłem się rozejrzeć, a już skleiłem piątkę z przyjacielem. Nie widziałem go caaały rok.
- Dobrze cię widzieć, stary - powiedziałem wstając. Dopiero teraz zauważyłem, że dookoła mnie zebrał się cały obóz oraz wszystkie Łowczynie.
- Witaj młody człowieku! Ale nam zgotowałeś przywitanie. Nieźle się wystraszyłem - Chejron na prawdę wyglądał na przestraszonego - Chodź, porozmawiamy w Wielkim Domu. A reszta: uciekać do swoich zajęć! Nic tu się nie dzieje! - Jakoś nikt się nie ruszył, byli ciekawi dalszych wydarzeń. Chejron widząc to postanowił dać im nauczkę. Wziął mnie za rękę i posadził na swój grzbiet. Wszyscy otworzyli buzie ze zdziwienia albowiem nikt z Obozu nie dostąpił zaszczytu siedzenia na chejronowym grzbiecie. Usłyszałem kilka komentarzy "farciarz", "ale fajnie" i wszyscy od razu wrócili do swoich zajęć. Pogalopowaliśmy do Wielkiego Domu. Thalia i Grover również.
Przy okrągłym stole, którego wcześniej tu nie było, siedział Pan D. Pierwszy raz widziałem, żeby ucieszył się na czyjś widok. Mogłem się domyślić, że to nie ja byłem obiektem jego nagłego obruszenia. To była Thalia.
- Widzę tylko JEGO, a gdzie Annabell? - zapytał dosyć przejęty, co u niego jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Nikt nie miał ochoty go poprawiać,  a ja puściłem mimo uszu jego miłe przywitanie mojej osoby.
- Przykro mi, ale nie dałam rady.  Jack ją ma. Ale to nie wszystko - Thalia zaczęła opowiadać całą historię, aż do momentu mojego wyłożenia się u bram. Opiekunowie słuchali ze skupieniem, choć z każdym kolejnym zdaniem ich miny przybierały coraz mniej ciekawy wyraz. Gdy Łowczyni skończyła, wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku. Teraz kolej, żebym opowiedział swoją wizję. Nie ma sensu przed nimi cokolwiek ukrywać. Powiedziałem wszystko.
- Nie jest dobrze herosi. Kronos jest w stanie odrodzić się szybciej niż się spodziewaliśmy. I jeszcze Annabeth, która nawet nie wie o przepowiedni - Chejron ewidentnie nie miał czerwonego pojęcia, co robić. Rzadki widok.
- Zgłaszam chęć wyruszenia na misję w celu odnalezienia córki Ateny - jakoś nikt się tym nie zdziwił, ale widziałem w ich oczach lekkie przerażenie, niezdecydowanie, bicie się z myślami.
- Ja pójdę z tobą - wsparł mnie Grover.
- Ja także - po chwili dodała Thalia.
- I ja, jeśli mogę - niespodziewanie w sali pojawił się...


***
Hejka :D
Taki tam rozdzialik napisałam x ddd Myślę, że może być, ale chętnie posłucham waszych opinii. Dziękuję osobą, które czytają (o ile takie w ogóle są xD) i tym, które komentują <3 Miło jest słyszeć takie pochwały. Jeśli macie jakieś uwagi to nie krępujcie się - chętnie wysłucham, poprawie coś lub dodam. A i oczywiście czytam wasze blogi, które umieszczacie w kom. Pamiętajcie: kom za kom, obs za obs.
Następny rozdzialik dodam dosyć szybko, bo jestem z niego bardzo dumna :D
P.S. Zacznę nadawać swoim postom ambitne tytuły, co wy na to?

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Meggi

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 4

      Oczami Percy'ego

  Doszła do mnie wiadomość, że z samego rana wyruszamy do Obozu. Nie no, ogólnie super. Muszę magicznym sposobem dostać się do swojego mieszkania, spakować potrzebne rzeczy w 5 minut oraz wrócić i przygotować Annabeth. Dokładnie tak, super. Nie mam co marudzić, to rozkaz Thalii. Jakoś nie mam ochoty na wdawanie się w dyskusję z córką Zeusa.
- Dziewczyny, mam jedno małe pytanie. Takie naprawdę mało istotne, ale powiedzcie mi - jak mam dostać sie do domu? - zapytałem "lekko" poirytowany. Thalia parsknęła, z ruchu jej warg wywnioskowałem, że powiedziała "półgłówek".
- Serio nie wiesz? A o starym przyjacielu to już zapomniałeś? - Thalia uniosła brwi i przybrała ten wyraz twarzy, dzięki któremu bez testu DNA wiadomo, że to córka Zeusa (chociaż bogowie nie mają DNA ale mniejsza z tym). Zrozumiałem o co jej chodziło. Szybko wbiegłem na dach i głośno zagwizdałem. Chwila nawet nie minęła, a już dało się słyszeć echo skrzydeł. Cześć szefie dawno się nie widzieliśmy.
- Rzeczywiście Mroczy, bardzo dawno. To co? Lecimy do mojego mieszkania? Chyba wiesz gdzie to jest.
Jasne szefie, ale...
- Tak, tak. Dostaniesz cukier tylko lećmy już.
  Wskoczyłem na grzbiet Mrocznego. W mgnieniu oka rozłożył skrzydła, po czym wzbił się w powietrze. Lecieliśmy naprawdę szybko, więc u celu znaleźliśmy się w jakieś 3 minuty. Kazałem przyjacielowi zostać na dachu, a sam pobiegłem spakować rzeczy. Mojej mamy nie było dziś w domu. Chyba wyszła na jakąś randkę z Paulem. Złapałem największą torbę, zacząłem upychać do niej "najpotrzebniejsze" rzeczy, znaczy wszystko, co miałem pod ręką. Zostawiłem mamie kartkę na stole, napisaną niebieskim flamastrem oczywiście. Na pewno zrozumie. Spojrzałem na swój pokój. Z każdym rokiem spędzam w nim coraz mniej czasu. Ruszyłem w stronę drzwi. Nagle usłyszałem za sobą czyjś głos. Szeptał: "Perseuszu, lepiej będzie dla wszystkich, gdy przestaniesz się wtrącać. Posłuchaj czasem kogoś mądrzejszego <hahaha> Ona i tak będzie moja!". Obróciłem się gwałtownie w stronę, z której niby dochodził głos. Nikogo nie było. Wiedziałem jednak, kto to mówił. Nie chciałem tracić czasu, miałem bardzo złe przeczucia. Wskoczyłem  na Mrocznego i polecieliśmy.

   Oczami Thalii

- Rzucajcie włóczniami! Włócznie Łowczynie, włócznie! Dobrze, nie pozwólcie im dostać się do Annabeth! Alex, zablokuj wejście do pokoju. Ach, to bez sensu. Musimy wyjść z budynku!!! - krzyczałam jak opętana, chciałam nad sobą zapanować, ale nie mogłam. Jack nas zaskoczył, miał przewagę. Bałam się, że przegramy.
- Panie! Mamy ją, uciekajmy! - zawołał jeden z podwładnych.
- Świetnie. Wynosimy się stąd. Odwrót, słyszycie! Adieu dziewczynki - powiedział Jack patrząc na nas i śmiejąc się. Aż mnie coś od środka rozrywało. Rzuciłam się w jego kierunku. Pewnie udałoby mi się go uszkodzić, gdyby nie fakt, że zniknął. Po prostu się rozpłynął, razem z reszta hołoty, razem z Ann... Z moją przyjaciółką. Obiecałam, że będę jej bronić, choćbym miała zginąć. Obiecałam... W tym momencie zauważyłam Percy'ego. Świetne wyczucie czasu.
- Thalia! Co tu się stało? Gdzie Annabeth?  - zapytał mocno zdenerwowany rozglądając się po zniszczonym pomieszczeniu.
- To Jack. Zaatakował nas ze swoją bandą i zabrał ją. Przepraszam Percy, to moja wina. Mogłam to przewidzieć - wybuchłam. Nie wytrzymałam napięcia, usiadłam przy ścianie i schowałam głowę w kolanach.
- Hej, spokojnie - choć sam wcale nie był spokojny. Doceniam, że chciał mnie pocieszyć - To serio nie twoja wina. Nie mogłaś wiedzieć. Nikt nie mógł. Poza tym Annabeth jest mądra, na pewno w tym czasie, gdy będziemy jej szukać znajdzie jakiś sposób na wydostanie się lub chociaż na obronę - był taki pewny tego, co mówi. Nie chciałam go ranić.
- Yhmmm... tak, no bo wiesz... - zaczęłam się jąkać, co mi się nie zdarza. I ta zagwozdka jak mu to powiedzieć?
- Ukrywasz coś, prawda? - strzał w dziesiątkę.
- Yhm. I tak byś się dowiedział. Bo ta trucizna, to ona no... spowodowała, że Ann została poddaną i hmm.. najwierniejszą towarzyszką Jack'a. Czyli zakochała się w nim. Raczej nie będzie chciała od niego uciec.No i wiesz jest jeszcze jedna sprawa. Gorsza niż to. - wyrzuciłam z siebie tylko niewielką część informacji. Wiem jak go zaboli prawda. Przecież on ją kocha. I wiem, że ona jego też. Percy nic nie powiedział. Usiadł na przeciw mnie pod ścianą, schował twarz w dłonie. W tym momencie wszystkie krany, butelki, rury zaczęły wybuchać. Łowczynie krzyczały, żeby nad tym zapanował. A ja usiadłam obok niego i zaczęłam:
- Percy, to nie wszystko. Powiem ci resztę tylko uspokój się do cholery - spojrzał na mnie i szepnął "mów".
- Istnieje przepowiednia, o której Chejron dowiedział się jakieś dwa tygodnie temu. Nikt oprócz nas o tym nie wie. To przez to tu jestem. Annabeth jest naszą nadzieją, ostatnią nadzieją. Rozumiesz?
- Ale zaraz, o czym dokładnie mówi przepowiednia? - wiedziałam, że o to zapyta. Wdech, wydech, spokój. Mów.
- Tylko się nie denerwuj, proszę. Przepowiednia mówi o....


***
Taaa daaam!
No hejka herosi :D
 I mamy czwarty rozdział. Trochę się ciągnie ta akcja z niewiedzą Percy'ego ale w jednym rozdziale nie może być natłoku informacji :D Szykujcie się na szok związany z przepowiednią ;* A i dziękuję wszystkim komentującym oraz czytającym i zachęcam do dalszego KOMENTOWANIA, bo to bardzo bardzo bardzo motywuje.  Obserwacja za obserwacje itp. Wpadne chętnie na wasze blogi misie.
P.S. A i usunęłam weryfikację obrazkową huehuehue *.*

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 3

         Oczami Percy'ego

To Łowczynie! Z Thalią na czele. Jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy z widoku córki Zeusa. 
- Cześć misie - powiedziała Thalia odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Posłaliśmy jej szeroki uśmiech. Przywitaliśmy się z resztą Łowczyń. Wyjaśniły nam, że Oblechom nic nie będzie - zostali tylko ogłuszeni i uśpieni na jakieś 48 godzin. Ucieszył mnie fakt, że niczego nie zapamiętają.
- Ann, wszystko w porządku? - Tradycyjne pytanie. Chociaż ja naprawdę się martwiłem, nie wyglądała najlepiej. Chwiała się na swoich pięknych, długich i lekko okaleczonych nogach. "Hej, hej. Ogarnij myśli" skarciłem sam siebie. Nie zdążyła nic odpowiedzieć. Zachwiała się lekko do tyłu, po czym momentalnie padła na ziemię. Zemdlała. Blondwłosa Łowczyni stała wystarczająco blisko by w porę ją złapać. Podniosłem ją delikatnie i ruszyłem w stronę jej mieszkania.
- Percy, właściwie to co wy tu robicie? - zapytała przywódczyni.
- Wracaliśmy z ran.. ze spotkania. Po prostu odprowadzałem Annabeth do domu, gdy zjawili się ONI. Złapali ją, więc użyłem swojej mocy. Zamknąłem nas w wodnej kuli i... czekaj. A wy co tu robicie?
 Thalia ewidentnie nie chciała odpowiadać na to pytanie. No co to ma być? Ona też coś ukrywa. Cholera! Czy tylko ja tutaj nie mam żadnych tajemnic?!
- Słuchaj. Na razie mogę powiedzieć ci tyle: pakuj się. Razem z Łowczyniami musimy bezpiecznie odtransportować was do Obozu. Zero pytań, jasne?  - Tak. Miałem rację. Ona też coś ukrywa. W tej chwili nawet nie miałem ochoty pytać. Położyłem córkę Ateny na łóżku, zdjąłem jej buty. Rudowłosa Łowczyni zajęła się nią. Miałem czas na porozmawianie z Thalią.
- Nie wiem jak to się stało, że zjawiłyście się w idealnym momencie. Nie wiem, co ukrywasz i nie wiem, co ukrywa Ann. Ale powiedz chociaż, o co w tym wszystkim chodzi! - powiedziałem na jednym wdechu wparowując do kuchni. Reszta dziewczyn obrzuciła mnie dosyć dziwnym spojrzeniem, po czym opuściły nas. No sorry. Po takim dniu miałem prawo być poirytowany.
- Och, pierdoło ty jedna. Nic ci nie powiem. Nie mogę. Za to ty mi gadaj skąd wiesz, że Annabeth coś ukrywa? - Thalia uniosła jedną brew. Zauważyłem, że ma to po swoim ojcu. Poczułem się jak na przesłuchaniu. Stwierdziłem. że lepiej będzie jak powiem wszystko, co wiem, bo może to być ważne w sprawie, o której nie mam pojęcia. Fajnie. Nie pominąłem żadnych \szczegółów. Dziewczyna słuchała z zainteresowaniem. Ledwo zdążyłem skończyć swoją historię, a do kuchni wbiegła blondwłosa Łowczyni.
- Pani - rzuciłem Thalii zdziwione spojrzenie. Wzruszyła ramionami - nie jest najlepiej. Dziewczyna ma we krwi truciznę - na dźwięk tego słowa wzdrygnąłem się - dobrze, że nasza reakcja była natychmiastowa, gdyż mogło by to spowodować nawet śmierć. Nic wielkiego jej nie będzie - mówiąc to dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim smutkiem w oczach. Zdziwiło mnie to, bo właśnie przyniosła dobrą nowinę. - Jeszcze jedno.. ale to już w cztery oczy, Pani.
Łowczynie wyprosiły mnie z kuchni. Zastanawiało mnie o czym rozmawiają i czemu ja nie mogę się o tym dowiedzieć. 

            Oczami Thalii

To kompletna paranoja! Rozumiem, że można w kimś zauroczyć, zakochać. Choć sama przysięgałam wieczną czystość - rozumiem takie sytuacje. Trzeba jednak być cholernym dupkiem, żeby posunąć się do czegoś takiego!
- Pani, co z tym zrobimy? Po przebudzeniu będzie myśleć tylko o nim. 
- Wiedziałam, że on musi mieć coś wspólnego z tymi Oblechami. Od jego kolesiów biła czarna energia, on pewnie nie jest lepszy. Nie możemy dopuścić do sytuacji, gdy Annabeth odda się Jack'owi. Rozumiesz? - Byłam wściekła na tego gnoja, przecież to moja przyjaciółka. Jak ja mam to przekazać Percy'emu. Hmmm. Może tak: "Ej, Percy. Dziewczyna, którą kochasz (tak wszyscy o tym wiedzą) została otruta, a może raczej opętana i od teraz jest niewolnicą gościa o imieniu Jack. A z kolei ten sam gościu jest przywódcą powstańców armii Kronosa. Fajnie, nie." Nie! Właśnie nie! Stop. Spokój. Muszę wypełnić misję, obiecałam. Wszyscy na mnie liczą.
- Powiedz wszystkim, żeby zaczęli się pakować. O świcie wyruszamy.


***
No hejka <3 O Bogowie! Ile mnie tu nie było. Przepraszam wszystkich za moje karygodne zachowanie :D Muszę się poprawić. No ale cóż, zaczęłam pisać wszystko w zeszycie i teraz muszę to przepisać. Mam kilka rozdziałów już wymyślonych i mówię wam - będzie zabawa, będzie się działo :D 
Zapraszam wszystkich do czytania, promowania i oczywiście KOMENTOWANIA <333 Kocham komentarze *.* I czytających też bardzo kocham ;) 
Następny rozdział pojawi się w przeciągu tygodnia, tak myślę przynajmniej x ddd 
Komentujcie misie <3

                                                                                                                   Meggi