środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 2

Oczami Percy'ego

 Nie spodziewałem się, że będą to setki, żeby nie powiedzieć tysiące, sów. Tak - zaatakowały nas sowy. W sumie to bardziej mnie.
- To pewnie matka. Ona cię, tak jakby, nie lubi. Delikatnie mówiąc - stwierdziła Ann prosząc po cichu Atenę, aby zakończyła mieszanie się do jej życia prywatnego.
- Tak. Dała mi to już nie raz do zrozumienia - odpowiedziałem patrząc w piękne, mądre oczy dziewczyny. Czułem, że oboje mamy się ku sobie, jednak wiedziałem, że coś ją gnębi i ma to związek ze mną i z tym kolesiem. Tylko czemu ze mną? Otrząsnąłem się z zamyślenia, a cała plaga sów zdążyła zniknąć. Złapałem Annabeth za rękę i używając swojej mocy rozkazałem wodzie z jeziorka, by przeniosła nas na wysepkę. Fajnie jest być synem Posejdona.
   Po chwili dotarliśmy na brzeg.
- Percy.
- Tak?
- Pocałuj mnie jeszcze raz, proszę - nie czekając aż dziewczyna powtórzy zabrałem się do roboty. Moje wargi delikatnie musnęły jej wargi, moja prawa ręka powędrowała na jej talię, a lewa delikatnie złapała za lewy policzek. Zobaczyłem zachęcające spojrzenie po czym wbiłem się w jej usta. Smakowały słodką czekoladą. Trwaliśmy tak przynajmniej dwie minuty. Odrywając się od siebie widziałem uśmiech Ann,  ten uśmiech. Ten czarujący, pełen radości, dokładnie ten, który zobaczyłem u niej pierwszy raz. To wtedy się zakochałem.
  Annabeth usiadła na trawie pod niewysokim drzewem, a ja tuż obok. Wciąż trzymałem ją za rękę. Jeszcze do mnie nie dotarło, że właśnie dwa razy pocałowałem dziewczynę moich marzeń. Tą, która zawróciła mi w głowie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Zastanawiałem się, co zrobić, żeby zatrzymać czas, żeby zachować tę chwilę na zawsze. Przerwały nam głośne fajerwerki. Super. Kocham efekty pirotechniczne, ale może nie w takim momencie, hmm? Zaraz, zaraz... A to co ma być?! Na całym, dosłownie całym, niebie pojawił się napis: Percabeth 4ever <3

 Oczami Annabeth

Mogę założyć się o sto złotych drachm, że to sprawka Afrodyty. Ona lubi robić takie rzeczy. Powinnam przejmować się faktem, że ktoś może to zobaczyć. Szczególnie ten jeden ktoś. No, powinnam. Zważywszy na fakt, iż czuję się pod stałą obserwacją, ten ktoś na pewno już wszystko wie. Niestety jakoś mnie to nie rusza. Zbyt zajęłam się samą sobą. Znaczy, no wiecie. Poprawiłam włosy, podciągnęłam sukienkę, itp., itd. Percy za to nie mógł przestać patrzeć to w niebo, to na mnie. Muszę przyznać - Glonomóżdżek świetnie się spisał. Wybrał najromantyczniejsze miejsce w całym mieście. Naprawdę. Nie było mi na rękę kończyć naszego spotkania, but cóż. Wszystko dobre kiedyś się kończy.
- Hej, Percy - uśmiechnęłam się - mógłbyś odprowadzić mnie do domu?
- Ja-asne, bez problemu - zauważyłam, że nie był z tego powodu uradowany, pewnie chciałby tu siedzieć do jutra.
- Nie gniewaj się. Po prostu jestem zmęczona - chciałam go trochę pocieszyć - kiedyś to powtórzymy, obiecuję.
- Serio? Znaczy: tak, jasne - wydał się zaskoczony i jednocześnie rozweselony, zupełnie jakby ktoś dał mu prezent, a w środku tonę Kinderków.
 Moje kochane mieszkanko nie było daleko. Hmm.. Ok. 10 minut spacerkiem. I dokładnie tyle nam zajęło dojście do bramy. Przez całą drogę panowała cisza. Nie taka miła cisza pomiędzy dwojgiem bliskich przyjaciół. Chodzi o tę drugą ciszę. Tę niezręczną, gdy nie wiesz, co powiedzieć ani, co powiedzieć jak już coś powiesz. Ta cisza jest najgorsza.
 Chciałam właśnie przytulić Glonomóżdżka na pożegnanie, gdy usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Odruchowo obróciłam się w stronę, z której dobiegł dźwięk. Moim oczom ukazały się postaci kilku mężczyzn, ewidentnie nieźle pijanych, ewidentnie śmiertelników otoczonych magią. Zielona poświata biła od nich na przynajmniej 100 metrów. Nawet nie umiem wyrazić tego jak bardzo się przestraszyłam. Zabawne, nie? Byłam na wojnie, a dygam przed kilkoma oblechami.
- Paaanienkaaa, hyyyhyy, to póójdziee, hyhyyy, z naami - powiedział ten najbliżej mnie wyciągając rękę. Chciał mnie złapać, co jednak mu nie wyszło. Kątem oka zauważyłam na jego nadgarstku tatuaż. Znam ten znak. Orzeł przebity strzałą tytanów. Zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Szybko przysunęłam się do Percy'ego. Zauważyłam, że sięgnął do kieszeni. Złapałam go za rękę na znak by się powstrzymał. Zrozumiał.
- Orkan na nic ci się nie przyda. To niebiański spiż, a oni są śmiertelnikami. Widzisz tą poświatę? To magia Orłów. Zabijesz ich tylko strzałą - szepnęłam chłopakowi. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Zwróciłam się do Oblechów:
- Idźcie stąd, a nie zrobimy wam krzywdy - sama siebie też nie przekonałam. Oni zaczęli się śmiać, ja trząść, Percy stanął przede mną. Wspomniałam już, że go kocham?
- Laska, nie fikaj. Wiesz, o co nam chodzi. Chodź z nami to nie stanie ci się nic złego, a chłoptaś nie oberwie - zacisnęłam pięści, "chłoptaś" też. Ale typiarz, ten najmniej pijany, miał rację. Wiedziałam, o co im chodzi i wiedziałam, że nawet jeśli z nimi pójdę będą chcieli zabić Percy'ego.
- Ona nigdzie z wami nie pójdzie, jasne? A teraz chcielibyśmy przejść - och, stanowczy Percy. Lubię to. Oblechy nawet się nie wzdrygnęły.
 W tym momencie poczułam jak ktoś zakrywa mi ręką usta. Moje ręce zostały skrępowane przy nadgarstkach. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Percy zajęty był tymi, co zaatakowali od przodu. Nagle poczułam przeszywający ból w prawym ramieniu. Jeśli było to to, o czym myślę... ach! To nie musiało się tak skończyć. A teraz co ? Będę musiała porozmawiać z Jack'iem, bo na nic innego już nie będę miała czasu. Zaczęłam wyrywać się z uścisków Oblechów, ale byli silniejsi. Musiałam się zastanowić, jestem przecież córką bogini mądrości i strategii. Obmyśliłam plan ucieczki, gdy zobaczyłam Percy'ego - był wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją i tym, że nie może mi pomóc. Typiarzy było coraz więcej. Miałam dzikie wrażenie, że z całego miasta się zebrali. W okół chłopaka pojawiła się kula z wody, która ni stąd ni zowąd "rozbuchnęła się" na wszystkie strony wywracając wrogów. Korzystając z okazji wcieliłam swój plan w życie. Ugryzłam jednego w rękę. Fuujj!!! Będę myć zęby przez godzinę. Chociaż opłaciło się .Poluźnił się chwyt na nadgarstkach. Byłam bliska zaatakowania, przerwał mi fakt znalezienia się w wodnej kuli, tuż obok Percy'ego. Unosiliśmy się nad zdezorientowanymi oprychami. Moc syna Posejdona jednak z każdą chwilą słabła, a oni zastanawiali się jak przystąpić do ataku. poczułam jak opadamy na ziemię. Chłopak kazał mi uciekać. Nie mogłam zostawić go samego, więc otrzepałam się i stanęłam w pozycji gotowości. Ogarnęło mnie straszne uczucie - świat mi się rozmazał, zachwianie jaźni potem słabość i zmęczenie. Teraz już normalnie. Dziwne. Zignorowałam to. No przynajmniej starałam się to zignorować. Percy zauważył, że coś jest nie tak, zrobił krok do przodu i zaszarżował. Bez miecza nie wygląda to zbyt strasznie. Wrogowie zaczęli się zbliżać, szybko, szybciej, biegli. Buum! Jeden padł, za nim drugi. O! I trzeci!  Zaraz, co tu się właściwie dzieje. Przecież my stoimy w miejscu. Coś trzasnęło nad głowami. Powietrze rozdarł znajomy okrzyk. Bogowie, jak wspaniale! To ...


***
Hejka <3
Dlugi, coś się zadziało. Myślę, że może być :D
Proszę każdego kto przeczyta, by zostawił po sobie jakiś ślad. Proszę, to bardzo motywuje. Chętnie pobawię się w obserwację za obserwację, kom za kom. I tak dalej. Także zapraszam :D Odwiedzę także wasze blogi ^^

                                                                                                                                         Meggi

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 1

Oczami Percy'ego

  Szedłem już na spotkanie z Ann. Umówiliśmy się, że będziemy na siebie czekać w parku przy dużej fontannie. Jeszcze nie wie, co dla niej zaplanowałem! Zabiorę ją do "czekoladziarni", bo wiem, że ona wręcz kocha czekoladę. Później, gdy już zrobi się ciemno, pójdziemy na romantyczny spacer w okół najpiękniejszego miejsca w caaałym mieście - niewielkiego parku położonego na obrzeżach. Jest tam dosyć spore jeziorko, a na jego środku wysepka. Już wyobrażam sobie minę Annabeth, gdy to zobaczy. Ha! Powinienem zawodowo wymyślać idealne randki...to znaczy spotkania towarzyskie.
  Dotarłem już do parku. Szedłem właśnie w stronę umówionego miejsca. No ale tego, co zobaczyłem to w najśmielszych snach się nie spodziewałem. Na brodę Zeusa! Moja Ann rozmawiała z jakimś, całkiem przystojnym, typkiem, który w dodatku trzymał ją w talii. Musiałem zrobić się nieźle czerwony ze złości, gdyż przechodnie dziwnie, baardzo dziwnie, na mnie patrzyli. Postanowiłem podejść bliżej, żeby posłuchać o czym gadają.
- Annabeth, słonko, wiesz jaka była umowa, prawda? Cieszy mnie, że znalazłaś sobie kogoś, dla kogo tak się stroisz - mówiąc to przeczesał jej włosy ręką - ale zdecydowanie wolałbym to być ja. No, bo w końcu jesteśmy parą, tak? - Koleś mówił delikatnie, nie uszło jednak uwadze, jak dobitnie podkreślił ostatnie słowa. Krew mnie już zalała całkowicie i moja nadpobudliwość dała o sobie znać. Nie mogłem znieść widoku tego mięśniaka (chociaż ja i tak wyglądam dużo lepiej, przynajmniej tak słyszałem...)w dodatku obejmował Ann. Grrr!
- Och, Jack! Mam tego dosyć, dobrze o tym wiesz. Zdaję sobie sprawę z naszej umowy, ale nie pozwalaj sobie na zbyt dużo - Annabeth wyraźnie nie była zadowolona z tej wymiany zdań i z całego tego spotkania. Wyglądała na poirytowaną.
- Kochanie, zapamiętaj, ja mogę wszystko, więc nawet nie próbuj się stawiać. Tylko pogorszysz swoją sytuację. Zrobisz to, co ci powiem. Lepiej dla niego, żebyś współpracowała - zmierzył Ann wzrokiem, spojrzał na zegarek po czym zbliżył się do niej. Był blisko, za blisko, a ja nie chciałem się mieszać. Zastanowiły mnie jego słowa... ciekawe kogo miał na myśli.
- Jack, proszę, nie rób tego - powiedziała córka Ateny rozglądając się dookoła, czy przypadkiem nikt ich nie widzi. Na całe szczęście mnie nie zauważyła. Chłopak przyciągnął ją do siebie, a ona jak najszybciej chciała wydostać się z jego uścisku. Tylko go tym rozbawiła. I stało się. Po prostu ją pocałował, moją Ann... Widziałem, że tego nie odwzajemniła, próbowałem się tym pocieszyć. Mało rozumiałem z całego zajścia, wiedziałem tylko smutek na twarzy heroski.
- Następnym razem bardziej się postaraj, słonko. Już ja się tobą zajmę, żebyś wreszcie robiła to, o co proszę. Nie zrób dzisiaj niczego głupiego, pamiętaj - ja wiem wszystko - Jack mrugnął łobuzersko, po czym oddalił się w stronę centrum zostawiając Ann pogrążoną w muzyce własnych myśli. To nie była ta Annabeth, którą znałem. Ona nie bałaby się powiedzieć czegoś, co na dobre odstraszy tego osiłka. Nie bałaby się stawić mu czoła. Coś się stało i to mnie martwiło. Córka Ateny usiadła przy fontannie, założyła ręce na twarz. Czekała, czekała na mnie. Byłem na nią trochę zły. Nie powiedziała, że ma chłopaka, z którym w dodatku zawarła jakąś umowę. Postanowiłem udawać, że nic nie wiedziałem. Przynajmniej do czasu, aż się chociaż trochę nie zorientuję w tym wszystkim.

Oczami Annabeth

O Bogowie! Dłużej nie wytrzymam z Jack'iem. Nie Annabeth, co ty wygadujesz... Ty musisz go tolerować. Przynajmniej tak długo, jak nie wymyślisz czegoś, co pomoże ci wybrnąć z tego bagna.
- Hej, Ann! - krzyknął radośnie Percy idąc w moim kierunku. Ucieszyłam się widząc osobę, na której naprawdę mi zależy.
- No cześć herosku - powiedziałam chichocząc. To się nazywa dobra mina do złej gry. Percy delikatnie się uśmiechnął i przytulił mnie na powitanie. Oczywiście odwzajemniłam uścisk. Poczułam się nagle, jak w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi, przejechałam ręką po ramionach chłopaka. Chłonęłam rysy jego sylwetki jakbym już nigdy miała tego nie doświadczyć. To było cudowne. Szkoda, że trwało tak krótko.
- Wow, dziewczyno! Wyglądasz po prostu... fenomenalnie!
- Dziękuję. Hahaha "fenomenalnie". Takie słowo brzmi dziwnie w twoich ustach. Hahaha :D No ty też wyglądasz niczego sobie i bardzo ładnie pachniesz - zaczęłam się śmiać, Percy także. Chciałam zachowywać się radośnie, nie miałam ochoty by moje problemy zepsuły nasze wspólne spotkanie.
- To co gotowa na trochę przyjemności? - zapytał chłopak łapiąc mnie za rękę. Widząc moje lekko zdziwione, pytające spojrzenie powiedział, że zabierze mnie w miejsce stworzone w sam raz dla mnie.
  Po drodze dużo rozmawialiśmy, m.in. o Obozie (na który razem jedziemy za całe 3 dni), obozowiczach, szkole i oczywiście o mojej kończącej się pracy na Olimpie. W oczach Percy'ego zauważyłam zmartwienie. Czułam, że coś go trapi, coś o czym nie chciał mi powiedzieć.
 - To powiedz mi Ann, znalazłaś sobie przez ten rok jakąś drugą połówkę? - zemdlałam. Serce rozpadło mi się dokładnie na 43034 kawałeczków. Co mam mu odpowiedzieć? Nie chcę go ranić, on nie może poznać prawdy. Muszę skłamać, tylko najpierw pozbieram swoje zaskoczone tym pytaniem ciało i dam radę pierwszy raz okłamać Percy'ego.
- Yyy... Mmm... No przecież wiesz, że nie. Brakuje mi czasu, żeby szukać sobie chłopaka - liczę na to, że zabrzmiałam chociaż odrobinkę wiarygodnie, naturalnie lub przekonująco. Nie ważne, które, wystarczy jedno. Nie mogłam opowiedzieć mu o epizodzie w moim życiu, gdzie pojawił się Jack. Percy nic mi nie odpowiedział, ewidentnie się nad czymś zastanawiał. Po jakiś 10 minutach powiedział:
- Taaaa daaam! Dotarliśmy. I co? Podoba się?
- Na brodę Zeusa! Jeszcze pytasz, czy się podoba? Żartujesz? Oczywiście, że tak. Jesteś cudowny. Dziękuję - nie kryjąc zadowolenia pocałowałam go w policzek. Miałam dzikie wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Rozejrzałam się. Pusto. Dziwne. Chłopak posłał mi uroczy uśmiech, a ja spaliłam buraka.

Oczami Percy'ego

  Annabeth to jedyna osoba z moich znajomych, która nie umie kłamać. Cenie ją za tę cechę. Ciekawi mnie, czemu ukrywa tego całego Jack'a i uch związek. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Ona w ogóle nie zachowuje się jakby była w związku z tym osiłkiem. To do niej nie podobne, nigdy nie kryje uczuć.
  Popołudnie upłynęło nam idealnie. Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy na dosłownie każdy możliwy temat. Było perfekcyjnie. Teraz chciałbym zabrać Ann w moje magiczne miejsce.
- To, co? Zbieramy się? Chciałbym zaprowadzić cię gdzieś jeszcze.
- Ooo. Myślałam, że to już koniec atrakcji. Hmm.. Ale tobie ufam, więc chodźmy - odpowiedziała ochoczo dziewczyna. Ucieszyło mnie, że mi ufa. W tej chwili obiecałem sobie, że nigdy nie zawiodę jej zaufania.
  Wyszliśmy na zewnątrz. Było chłodno. Zauważyłem, że córka Ann też to odczuła. Zdjąłem z siebie błękitną koszulę i zarzuciłem dziewczynie na ramiona. Usłyszałem ciche "dziękuję" po czym objąłem córkę Ateny swoim ramieniem. Wyraźnie jej się spodobało. Prowadziłem ją kilka ulic dłużej niż zamierzałem... cóż, tak miło nam się gawędziło, nie chciałem tego zbyt szybko psuć. Idąc, ciągle miałem wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Czułem na karku czyjeś spojrzenie. Dziwne. Za każdym razem, gdy się obracałem, nikogo nie było. Po jakiś 15 minutach dotarliśmy na miejsce. Byłem pewien, że córka Ateny zaraz będzie musiała zbierać swoja szczękę z chodnika. Trzeba mi przyznać, umiem robić wrażenie na dziewczynach.
- Bogowie! Och, Percy, jesteś cudowny. Pięknie tu - Ann rzuciła mi się na szyję. Poczułem, że to ten moment. Bez zastanowienia, namiętnie pocałowałem Annabeth w usta. Zdecydowanie myślałem, że zaraz ucieknie lub coś w tym guście. Zdziwiłem sie, gdy odwzajemniła pocalunek, a jej ręka powędrowała w moje włosy. Złapałem ją w talii i za nic w świecie nie chciałem psuć tej chwili. No ale jak nie ja to ktoś inny musiał to zrobić. Nie spodziewałem się, że będą to...


***

Hejka herosi <3
No to mamy już 1 rozdział. Dumna jestem z siebie. I z was czytających też :D Co o tym myślicie, wiecie już kto przerwał cudowną chwile Ann i Percy' ego? Zapraszam do komentowania i reklamowania bloga. Im więcej was tu będzie tym lepiej <3 Rozdział 2 już niedługo.
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

                                                                                                                                  Meggi



niedziela, 19 stycznia 2014

Prolog

  Oczami Percy'ego

  Dzisiaj nadszedł długo wyczekiwany, chyba przez wszystkich, dzień - WAKACJE! Mama jest ze mnie dumna, nie wyleciałem ze szkoły. Sam jestem pod wrażeniem. Jak dla mnie to ogromny sukces, szczególnie, gdy ma się ADHD i 24/7 trzeba uważać, żeby nie zaatakowały cię potwory. Chociaż w tym roku żadnego nie spotkałem...
  Po zakończeniu szkoły umówiłem się na spotkanie z moją Annabeth. Powiedziałem moją? Chodziło o to, że ... Och! No wiecie jak jest! Ciągle wspominam nasz cudowny pocałunek w bańce wodnej. Po tym zdarzeniu w ogóle jakoś mało ze sobą gadaliśmy. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni. Bo ja...no...zakochałem się w córce Ateny. Liczę na to, że ze wzajemnością, chociaż nie jestem tego do końca pewien. Kurczę! Jestem herosem, który ocalił CAŁY świat, a nie mogę zebrać sie w sobie, żeby wyznać uczucia dziewczynie, która jest sensem mojego życia!
  Przyznam szczerze, że na nasze spotkanie trochę bardzo się wystroiłem. Nie. "Wystroiłem" to takie babskie słowo. Może... Ubrałem się szykownie, stosownie i sexownie. Tak. Więc dokładnie tak się ubrałem. Założyłem biały t-shirt, na to błękitną koszulę - to mój ulubiony kolor. I jeansy, które wyglądały na mnie całkiem nieźle. Włosy lekko ułożyłem na żel i użyłem chyba z tonę playboya! Mam nadzieję, że Annabeth doceni moje starania.
 
Oczami Annabeth

 Ostatnio mam na wszystko bardzo mało czasu. Trudno mieć w ogóle czas, gdy jest się architektem Olimpu. Na całe szczęście moja praca dobiega końca i wyczuwam, że zapowiadają się udane wakacje. Za godzinę mam spotkać się z moim Glonomóżdżkiem. Nie wiem, czemu, lecz przywiązałam się do nazywania go swoim... Bo ja od pewnego czasu... no... kocham go. Nie mam niestety pewności, czy on mnie też...
  Dobra, koniec rozmyślań. Trzeba się przecież ogarnąć, bo nie pójdę na randkę... yyyy.... to znaczy na spotkanie. Tak, na spotkanie z Percym w koszulce z napisem "Olimp na szóstkę", którą dostałam od Imprezowych Kucyków. Muszę wygrzebać coś ładnego ze swojej szafy. A właśnie nie wspominałam o tym, że mam swoje własne mieszkanie! Chciałam być blisko ESB, więc rodzice (oboje) załatwili mi duże mieszkanie dwie ulice dalej. Nie lubię chodzić po okolicy nocą, bo grasują tu ciągle jacyś menele. Wyłączając ten fakt - miejscówka naprawdę przytulna i moja.
  Po jakiś piętnastu minutach ubrałam się w letnią, rozkloszowaną sukienkę koloru fuksja. Bez ramiączek. Bardzo mi się podoba! Wybrałam ją razem z Afrodytą, gdy na moje 17 urodziny zabrała mnie na zakupy. Włożyłam do tego czarne baleriny, a włosy, które były lekko falowane zarzuciłam tylko do tyłu pozwalając, by były rozpuszczone. Delikatny makijaż i gotowe! Ciekawe dokąd Percy mnie zabierze ...



****
Taaa daaam. I mamy prolog. Piszcie, co myslicie, mi się nawet podoba. Uważam jednak, że bez szału. Cóż, dopiero się rozkręcam i przez kilka rozdziałów nie będzie zbyt dużo akcji, chodzi o wdrożenie w temat. Także CZYTAJCIE i KOMENTUJCIE <3
                                                                          Meggi
 

Przywitanie

Hejka :D
    Jestem Meggi (to mój pseudonim artystyczny *.*). Postanowiłam założyć tego bloga, bo czytając inne, doszłam do wniosku, że ilość pomysłów na różne opowiadania po prostu rozsadzi mnie od środka x ddd
    Ten blog będzie o herosach, w rolach głównych Percy Jackson i Annabeth Chase. Nie myślcie sobie, że to będzie przereklamowana historia miłosna, ale mam dużo planów, co do losów bohaterów. W każdym razie miłość będzie, bo jak dla mnie to w tej historii inaczej być nie może <3
   Powiem tak: bądźcie wyrozumiali... to mój pierwszy blog i pierwsze wyjście do ludzi z twórczością, ale krytykę jak najbardziej przyjmuję. Żeby nie było niedomówień opowiadania to moje własne historie oparte na książkach z serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy".
   Podsumowując: zapraszam tu wszystkich herosów jak i tych, którzy dopiero herosami zostaną (czyli tych nie do końca zorientowanych w boskich sprawach). Zapraszam do czytania, oceniania i przede wszystkim KOMENTOWANIA <3
   Prolog pojawi się już niedługo!
                                                         Wasza Meggi.