środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 2

Oczami Percy'ego

 Nie spodziewałem się, że będą to setki, żeby nie powiedzieć tysiące, sów. Tak - zaatakowały nas sowy. W sumie to bardziej mnie.
- To pewnie matka. Ona cię, tak jakby, nie lubi. Delikatnie mówiąc - stwierdziła Ann prosząc po cichu Atenę, aby zakończyła mieszanie się do jej życia prywatnego.
- Tak. Dała mi to już nie raz do zrozumienia - odpowiedziałem patrząc w piękne, mądre oczy dziewczyny. Czułem, że oboje mamy się ku sobie, jednak wiedziałem, że coś ją gnębi i ma to związek ze mną i z tym kolesiem. Tylko czemu ze mną? Otrząsnąłem się z zamyślenia, a cała plaga sów zdążyła zniknąć. Złapałem Annabeth za rękę i używając swojej mocy rozkazałem wodzie z jeziorka, by przeniosła nas na wysepkę. Fajnie jest być synem Posejdona.
   Po chwili dotarliśmy na brzeg.
- Percy.
- Tak?
- Pocałuj mnie jeszcze raz, proszę - nie czekając aż dziewczyna powtórzy zabrałem się do roboty. Moje wargi delikatnie musnęły jej wargi, moja prawa ręka powędrowała na jej talię, a lewa delikatnie złapała za lewy policzek. Zobaczyłem zachęcające spojrzenie po czym wbiłem się w jej usta. Smakowały słodką czekoladą. Trwaliśmy tak przynajmniej dwie minuty. Odrywając się od siebie widziałem uśmiech Ann,  ten uśmiech. Ten czarujący, pełen radości, dokładnie ten, który zobaczyłem u niej pierwszy raz. To wtedy się zakochałem.
  Annabeth usiadła na trawie pod niewysokim drzewem, a ja tuż obok. Wciąż trzymałem ją za rękę. Jeszcze do mnie nie dotarło, że właśnie dwa razy pocałowałem dziewczynę moich marzeń. Tą, która zawróciła mi w głowie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Zastanawiałem się, co zrobić, żeby zatrzymać czas, żeby zachować tę chwilę na zawsze. Przerwały nam głośne fajerwerki. Super. Kocham efekty pirotechniczne, ale może nie w takim momencie, hmm? Zaraz, zaraz... A to co ma być?! Na całym, dosłownie całym, niebie pojawił się napis: Percabeth 4ever <3

 Oczami Annabeth

Mogę założyć się o sto złotych drachm, że to sprawka Afrodyty. Ona lubi robić takie rzeczy. Powinnam przejmować się faktem, że ktoś może to zobaczyć. Szczególnie ten jeden ktoś. No, powinnam. Zważywszy na fakt, iż czuję się pod stałą obserwacją, ten ktoś na pewno już wszystko wie. Niestety jakoś mnie to nie rusza. Zbyt zajęłam się samą sobą. Znaczy, no wiecie. Poprawiłam włosy, podciągnęłam sukienkę, itp., itd. Percy za to nie mógł przestać patrzeć to w niebo, to na mnie. Muszę przyznać - Glonomóżdżek świetnie się spisał. Wybrał najromantyczniejsze miejsce w całym mieście. Naprawdę. Nie było mi na rękę kończyć naszego spotkania, but cóż. Wszystko dobre kiedyś się kończy.
- Hej, Percy - uśmiechnęłam się - mógłbyś odprowadzić mnie do domu?
- Ja-asne, bez problemu - zauważyłam, że nie był z tego powodu uradowany, pewnie chciałby tu siedzieć do jutra.
- Nie gniewaj się. Po prostu jestem zmęczona - chciałam go trochę pocieszyć - kiedyś to powtórzymy, obiecuję.
- Serio? Znaczy: tak, jasne - wydał się zaskoczony i jednocześnie rozweselony, zupełnie jakby ktoś dał mu prezent, a w środku tonę Kinderków.
 Moje kochane mieszkanko nie było daleko. Hmm.. Ok. 10 minut spacerkiem. I dokładnie tyle nam zajęło dojście do bramy. Przez całą drogę panowała cisza. Nie taka miła cisza pomiędzy dwojgiem bliskich przyjaciół. Chodzi o tę drugą ciszę. Tę niezręczną, gdy nie wiesz, co powiedzieć ani, co powiedzieć jak już coś powiesz. Ta cisza jest najgorsza.
 Chciałam właśnie przytulić Glonomóżdżka na pożegnanie, gdy usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Odruchowo obróciłam się w stronę, z której dobiegł dźwięk. Moim oczom ukazały się postaci kilku mężczyzn, ewidentnie nieźle pijanych, ewidentnie śmiertelników otoczonych magią. Zielona poświata biła od nich na przynajmniej 100 metrów. Nawet nie umiem wyrazić tego jak bardzo się przestraszyłam. Zabawne, nie? Byłam na wojnie, a dygam przed kilkoma oblechami.
- Paaanienkaaa, hyyyhyy, to póójdziee, hyhyyy, z naami - powiedział ten najbliżej mnie wyciągając rękę. Chciał mnie złapać, co jednak mu nie wyszło. Kątem oka zauważyłam na jego nadgarstku tatuaż. Znam ten znak. Orzeł przebity strzałą tytanów. Zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Szybko przysunęłam się do Percy'ego. Zauważyłam, że sięgnął do kieszeni. Złapałam go za rękę na znak by się powstrzymał. Zrozumiał.
- Orkan na nic ci się nie przyda. To niebiański spiż, a oni są śmiertelnikami. Widzisz tą poświatę? To magia Orłów. Zabijesz ich tylko strzałą - szepnęłam chłopakowi. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Zwróciłam się do Oblechów:
- Idźcie stąd, a nie zrobimy wam krzywdy - sama siebie też nie przekonałam. Oni zaczęli się śmiać, ja trząść, Percy stanął przede mną. Wspomniałam już, że go kocham?
- Laska, nie fikaj. Wiesz, o co nam chodzi. Chodź z nami to nie stanie ci się nic złego, a chłoptaś nie oberwie - zacisnęłam pięści, "chłoptaś" też. Ale typiarz, ten najmniej pijany, miał rację. Wiedziałam, o co im chodzi i wiedziałam, że nawet jeśli z nimi pójdę będą chcieli zabić Percy'ego.
- Ona nigdzie z wami nie pójdzie, jasne? A teraz chcielibyśmy przejść - och, stanowczy Percy. Lubię to. Oblechy nawet się nie wzdrygnęły.
 W tym momencie poczułam jak ktoś zakrywa mi ręką usta. Moje ręce zostały skrępowane przy nadgarstkach. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Percy zajęty był tymi, co zaatakowali od przodu. Nagle poczułam przeszywający ból w prawym ramieniu. Jeśli było to to, o czym myślę... ach! To nie musiało się tak skończyć. A teraz co ? Będę musiała porozmawiać z Jack'iem, bo na nic innego już nie będę miała czasu. Zaczęłam wyrywać się z uścisków Oblechów, ale byli silniejsi. Musiałam się zastanowić, jestem przecież córką bogini mądrości i strategii. Obmyśliłam plan ucieczki, gdy zobaczyłam Percy'ego - był wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją i tym, że nie może mi pomóc. Typiarzy było coraz więcej. Miałam dzikie wrażenie, że z całego miasta się zebrali. W okół chłopaka pojawiła się kula z wody, która ni stąd ni zowąd "rozbuchnęła się" na wszystkie strony wywracając wrogów. Korzystając z okazji wcieliłam swój plan w życie. Ugryzłam jednego w rękę. Fuujj!!! Będę myć zęby przez godzinę. Chociaż opłaciło się .Poluźnił się chwyt na nadgarstkach. Byłam bliska zaatakowania, przerwał mi fakt znalezienia się w wodnej kuli, tuż obok Percy'ego. Unosiliśmy się nad zdezorientowanymi oprychami. Moc syna Posejdona jednak z każdą chwilą słabła, a oni zastanawiali się jak przystąpić do ataku. poczułam jak opadamy na ziemię. Chłopak kazał mi uciekać. Nie mogłam zostawić go samego, więc otrzepałam się i stanęłam w pozycji gotowości. Ogarnęło mnie straszne uczucie - świat mi się rozmazał, zachwianie jaźni potem słabość i zmęczenie. Teraz już normalnie. Dziwne. Zignorowałam to. No przynajmniej starałam się to zignorować. Percy zauważył, że coś jest nie tak, zrobił krok do przodu i zaszarżował. Bez miecza nie wygląda to zbyt strasznie. Wrogowie zaczęli się zbliżać, szybko, szybciej, biegli. Buum! Jeden padł, za nim drugi. O! I trzeci!  Zaraz, co tu się właściwie dzieje. Przecież my stoimy w miejscu. Coś trzasnęło nad głowami. Powietrze rozdarł znajomy okrzyk. Bogowie, jak wspaniale! To ...


***
Hejka <3
Dlugi, coś się zadziało. Myślę, że może być :D
Proszę każdego kto przeczyta, by zostawił po sobie jakiś ślad. Proszę, to bardzo motywuje. Chętnie pobawię się w obserwację za obserwację, kom za kom. I tak dalej. Także zapraszam :D Odwiedzę także wasze blogi ^^

                                                                                                                                         Meggi

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Przyznaję, "Percabeth 4ever <3" wywołał u mnie króciutki wybuch śmiechu :D
    Percy znalazł idealne miejsce na randkę.
    Biedna Ann, myć zęby przez godzinę? Good luck ^^

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne:-} Wreszcie jakiś blog o Percabeth {boże ten skrót jest prze głupi}, gdzie nie ma tylko " kocham cię". Wreszcie akcja przeplatana uczuciem. Zapraszam do mnie na http://perabeth.blogspot.com/2014/02/rozdzia-iv-znow-ten-sam-sen.html
    Nazwa to Percabeth, Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy.
    P.S. Usuń weryfikację obrazkową to będziesz miała więcej komentarzy:-}

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie mnie wciąga co będzie dalej zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Następny zajebisty rozdział. <3 Kocham blogi z miłością ,ale też akcją. Nie jest ,ani zbyt.. hmmm.. " bez miłości " ani zbyt " za dużo mdłości " lecę czytać dalej <33
    http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com/2014/03/rozdzia-9.html#comment-form < Sorry za spam - Zapraszam do mnie !

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest boskie *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej uwielbiam jak oni sie całują! Nie żebym buła płytka, ale takie momenty mnie rozczulają :D Akcja z tymi "oblechami' była emocjonująca!
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że kliknąłeś aby dodać komentarz <3 To dla mnie wiele znaczy, pisz szczerze i często x ddd