-Przynieś mi moją tarczę i miecz - powiedziałem do jednego ze służących. On natychmiast ruszył wykonać polecenie.
- No co ty braciszku, wybierasz się tam? - zapytał John.
- Chyba nie mam wyboru. Thalia nie będzie czekać w nieskończoność - ruszyłem w stronę drzwi, lecz powstrzymała mnie niewidzialna ściana. Mój brat i te jego głupie sztuczki.
- Właściwie, powiedz mi, o co chodzi z nią i z tą Jasmine? Dlaczego tak bardzo ci na nich zależy? - John drążył temat i wiedziałem, że nie zamierza odpuścić. - Bo z tego, co pamiętam to całe twoje serce należy do Annabeth - rzucił ironicznie.
On to czuje, wie, że kocham Ann. Ale nie wie, że Thalia również jest bliska memu sercu.
- Jasmine wykonuje tylko moje rozkazy. Thalia to coś zupełnie innego.... Ona po prostu jest dla nas ważna - starałem się mówić powoli i dobitnie, żeby nie musieć powtarzać. Ta cała sytuacja i tak była dla mnie trudna.
- Dla nas? - John uniósł brwi do góry.
- Dla mnie. Ale ty też się do niej przekonasz - rzuciłem na odchodne, gdy służący wręczył mi ekwipunek.
Oczami Percy'ego
Otarłem słone łzy spływające po policzku Annabeth. Byla roztrzęsiona, a gdy spojrzałem jej w oczy dostrzegłem tysiąc myśli biegnących po jej głowie. Nico stał w kącie rozmawiając ze zmarłymi. Mówił im coś o szukaniu dziewczyn.
- Czy ktoś może powiedzieć mi, co tu się właściwie wydarzyło? I dlaczego Thalia zna tę świruskę?! - Krzyczała córka boga wojny podczas gorączkowego czyszczenia włóczni. Robiła to zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiała.
- Sam chciałbym to wiedzieć - odrzekłem.
- Wydaje mi się, że Thalia współpracuje z Jack'iem - bez ogródek powiedziała, siedząca do tej pory cicho, Nicole.
- To poważne oskarżenie moja droga - Chejron zmierzył ją wzrokiem. Wyglądał na dziwnie spokojnego, ale trzeba było dobrze go znać, by dojrzeć poważne zmartwienie namalowane gdzieś między zmarszczkami..
- Tak wiem, ale chyba nie tylko ja tak uważam. Pamiętacie jak podczas naszej misji, Thalia znała każde przejście w tym hotelu? Wiedziała ilu jest strażników i gdzie są rozmieszczeni. Czy to nie jest dziwne? - Podsumowała Nicole. Chejron nie odpowiedział, popatrzył tylko na nas, a my niechętnie pokiwaliśmy głowami na znak potwierdzenia słów dziewczyny.
- Od teraz nie możemy jej ufać - Centaur wziął głęboki oddech - Zeus będzie wściekły, jak się dowie.
- Nie! On się nie może dowiedzieć! Ja nie wierzę, że Thalia jest zła. Ona by tego nie zrobiła! - Annabeth krzyczała przez łzy. Za nim Chejron zdążył ją uspokoić, po prostu uciekła. Wybiegła z pokoju. Wszyscy obecni rzucili mi jednoznaczne spojrzenie, więc pobiegłem za nią. Pfff, i tak bym to zrobił, bez tych morderczych spojrzeń.
Oczami Annabeth
Nie mogłam już tego znieść. Thalia była dla mnie jak siostra. Nie chciałam więcej słuchać tych bezsensownych oskarżeń, więc wybiegłam. Czułam, że muszę to wszystko w spokoju przemyśleć. Nogi poniosły mnie prostu do lasu. Na małą, zieloną polankę - idealną dorozmyślań.Usiadłam na mokrej trawie, podciągnęłam kolana pod szyję i otarłam łzy.
Długo nie posiedziałam w samotności. Percy usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Hej kochanie, będzie dobrze. To wcale nie musi być prawda - chciałabym mu wierzyć. On sam sobie chyba też nie wierzył.
- Przestań już pieprzyć te głupoty - wyrzuciłam z siebie ze złością chociaż wcale nie chciałam - Nie, to jest urocze. Więc uspokój się - ten ton był delikatny i spokojny.
- Annabeth, co ty wygadujesz? - Zapytał zdziwiony Percy.
- Ej zapytał o coś, więc mu odpowiedz. Może coś miłego. Albo nie, wrednego. No dawaj - krzyczałam raz spokojnie, raz ze złością.
- Ty mówisz do mnie, czy rozmawiasz ze sobą? - no właściwie to nie wiem. Myślałam coś zupełnie innego niż mówiłam. A to, co mówiłam brzmiało jakbym na głos kłóciła się sama ze sobą.
- Percy, ja nie wiem, co się dzieje. - udało mi się powiedzieć podczas fali rozmyślań mojego alter ego. - Ona nie wie, co się dzieje. Zabawne. Nie, wcale nie. To okropne. Może jej powiemy? Nie mów! Powiem! To nasza wina!
- Co, czyja wina? Ann żartujesz sobie? - Percy mocno się wystraszył. Ja też, ale zaczęłam kombinować. "Nasza wina". Na brodę Zeusa! Mam!
- Kamienie! - krzyknęłam, po czym odpięłam od paska woreczek z kamieniami i położyłam go na trawie.
- Wyjaśnisz mi to?
- Czarny kamień to tak jakby zło, no wiesz śmierć. A ten biały to dobro, życie. Chyba za długo je noszę. One tak jakby kłóciły się ze sobą, przeze mnie. Rozumiesz?
- W miarę. Teraz ja je ponoszę - Percy chciał już chwycić woreczek z kamieniami, ale w porę go powstrzymałam.
- Glonomóżdżku, nie możesz. Żaden chłopak nie moze ich dotknąć. Mogę to zrobić tylko ja - chłopak nie odpowiedział, popatrzył na mnie i delikatnie pocałował.
- Ej gołąbeczki, słuchajcie, bo nie mam zbyt wiele czasu - momentalnie nasze oczy skierowały się w stronę głosu. Oboje nie mogliśmy uwierzyć, ze z iryfonu dzwoni do nas Thalia. Ta, która niby nas zdradziła.
- Musiecie mi pomóc. I to szybko.
***
Ba dummm tssss :>
I co, i co? Piszcie co myślicie ^^
Nie rozpisuję się za bardzo, jadę zaraz na zakupy, wiecie hajs się zgadza, bo imieniny xdddd
No i jeszcze jedno. W niedzielę znowu wyjeżdżam. Na dwa tygodnie. I znowu nie będę miała internetu. Lipa, wiem. Tak więc następny rozdział pojawi się jak wrócę - w polowie sierpnia. Bo wiecie, pierwsze, co zrobię jak wróćę to idę do kina na "Drużynę". Co polecam wszystkim :D Jest to film o polskich siatkarzach <3
Kocham <3
Meggi